Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło.

Czwartek

Dzisiejsze czytania: Jr 23,5-8; Ps 72,1-2.12-13.18-19; Mt 1,18-24

(Mt 1,18-24)
Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów . A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: Bóg z nami. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.

 Anioł przychodzi do Józefa - człowieka sprawiedliwego...
Tak zostaje przedstawiony narzeczony Maryi. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Oczywiście piszę "narzeczony" w dzisiejszym rozumieniu...W rozumieniu ówczesnych był on nazywany "mężem".
W każdym razie...Maryja "stała się brzemienną" - jak mówi ewangelista...
czyli - jest w ciąży...bez względu na czasy jest to sytuacja patowa...
Dlatego potrzebna jest interwencja anioła...
Anioł objawia się Józefowi i mówi: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Nie bój się...Jak często te słowa się przewijają przez karty Biblii...
Lęk często nam towarzyszy...paraliżuje nas...nie pozwala nam podejmować racjonalnych decyzji...
Józef też się bał...ale to był inny rodzaj strachu...bo przecież czytamy w Ewangelii: Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Był człowiekiem sprawiedliwym...nie chciał Jej narazić na zniesławienie...
dlatego zamierzał Ją oddalić...Spójrzmy na to w kontekście kulturowym...
W tamtych czasach...kiedy kobieta zachodziła w ciążę...a jej mąż nie był ojcem dziecka, jej los był przesądzony...miała ponieść karę śmierci poprzez ukamienowanie...
Pierwszy kamień rzucał wtedy narzeczony/mąż...
Dlatego Józef wymyślił, że oddali ją potajemnie, co dla mieszkańców miasteczka znaczyłoby:
"Józef jest ojcem...ale wyrzuca ją...czyli nie chce wziąć odpowiedzialności za żonę i dziecko".
Tym samym wszystkie gromy spadłyby na niego...Zatem z jego strony to wyraz troski o ukochaną kobietę...ale także lęk...lęk by nic złego jej się nie stało...
Stąd też ta decyzja o wzięciu winy na siebie...

Anioł przychodzi i mówi: "Nie bój się"... i pokazuje mu Bożą perspektywę...

 z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów . A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: Bóg z nami. Tak często nasze decyzje podejmowane są pod wpływem jakiegoś lęku...
Czasem jest to lęk o bliskich...i próbujemy ich chronić podejmując pewne decyzje...
Ale nie zawsze one są słuszne...Józef, mimo że nazywany był sprawiedliwym...
Bał się tak naprawdę wziąć odpowiedzialności...chciał postąpić słusznie...
chciał postąpić w jego mniemaniu sprawiedliwie....
Ale nie było to najlepsze rozwiązanie...Bo takie ma tylko sam Bóg...

I Bóg mówi także do nas...każdego dnia...Nie bój się...
Nie bój się pójść za Moim głosem...za Moimi radami...
Mogą być one irracjonalne...mogą rozwalić całe twoje życie...
Ale musisz w końcu przestać się bać...i zaufać Mi....

Postać Józefa często przedstawiana jest jako wzór męża i ojca...
I myślę, że całkiem słusznie...Piszę to jako mężczyzna...z całą świadomością swoich słów...
Mamy kryzys męskości...
Nie chcę oceniać czy wynika on z kultury, jaką lansują nam media...
Czy to kwestia bezstresowego wychowania...
A może coraz bardziej zanikająca rola ojca...

Ale jest problem...i myślę, że większość z nas go dostrzega...
Wzrastają kolejne roczniki Piotrusiów Panów...wiecznych chłopców...
Którzy potem wchodzą w związki...pojawiają się dzieci...
a oni...uciekają...
Nie potrafią twardo stanąć na ziemi i powiedzieć...Jestem mężem i ojcem...
Biorę na siebie odpowiedzialność...Wszystkie ciosy od losu przyjmuję na moją klatę...
Chcę swoim ciałem chronić kobietę i dziecko...
Nie boję się...

Piękny obraz? Myślę, że tak...ja chciałbym wzrastać do takiego ideału...
bo ciągle muszę się jeszcze tego uczyć...ale dzisiejsza Ewangelia pokazuje mi kogoś, 
kto jest wzorem - Józefa....

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie.

Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.